Bolenie z kamieni, czyli wakacyjne srebrne torpedy.


Kto z nas nie lubi lata? Wakacje, słońce, relaks…  Powiem Wam w tajemnicy, że był taki czas, że jako wędkarz nie lubiłem lata. Okres od lipca do września był dla mnie mimo wielu słonecznych dni bardzo przygnębiający. Powód tego był taki, że pojawiając się nad rzeką nie mogłem dobrać się do moich ulubionych ryb, czyli boleni. Często obserwowałem żerujące duże sztuki, ale letnie poszukiwanie rap zazwyczaj kończyło się na obławianiu wielu miejscówek i frustrującym braku brań. Od kilku sezonów znów lubię lato i lubię łowić bolenie w okresie wakacyjnym, wystarczyło zmienić podejście, miejsca… i zacząć łowić.

Łowienie bolni na rafie.
Łowienie boleni to dynamiczna "robota".


Wakacje nawet, jeśli okres szkolny mamy już dawno za sobą kojarzą mi się z luzem. Dlatego też w moim wędkarstwie unikam zbędnej spiny. Pojawiam się nad wodą, kiedy mam czas, nie zrywam się skoro świt i nie zarywam nocy. Czy z takim podejściem da się łowić letnie bolenie? Oczywiście! Wszystko jest kwestią Waszego spojrzenia na rzekę.

Latem, moja rzeka, czyli Wisła zazwyczaj ma niski, bądź bardzo niski stan wody. Na Mazowszu oznacza to, że z nurtu wyłaniają się rozległe, kamieniste rafy. To właśnie dla nich porzucam wiosenne i jesienne miejscówki boleniowe. Latem wyprawiam się na rafy nie w poszukiwaniu kleni, jazi czy brzan a właśnie na bolenie. Na lipcowo-sierpniowego bolenia trzeba spojrzeć inaczej niż na te same ryby w maju czy w drugiej połowie września. W lecie często obserwujemy ataki ryb daleko w nurcie i by te ryby łowić trzeba zdecydować się na krok ekstremalny i tego nurtu sięgnąć. Rafa, czyli rozległe kamieniste wypłycenie jest doskonałym miejsce do tego by zbliżyć się do nurtu i dorzucić do ryb, które wydają się poza naszym zasięgiem.



Boleniowa miejscówka.
Niby tylko kupa kamieni... ale tam muszą być bolenie!

Rzeczna rafa.
Nasz cel - dostać się na tą "wysepkę".


Po pierwsze, miejsce – szukam takich raf, które sięgają jak najdalej w rzekę oraz pełne są przerwań. Dobra boleniowa rafa to taka, która ma spory kawał kamieniska pod wodą i sięga daleko w rzekę, z głębokim napływem i wyraźnie zaznaczonym przelewem nad zalanym końcem rafy. Wiem, że takich miejsc nie jest wiele, ale udało mi się na mazowieckiej Wiśle znaleźć, co najmniej kilka i to nie tylko w metach, które wszyscy dobrze znają. Od razu przestrzegam Was przed szybkim wchodzeniem do wody, brodzenie w nurcie jest bardzo zdradliwe, dlatego też na początek polecam szukanie miejsc, w których będziecie mogli poruszać się po kamieniach bez wchodzenia do wody. Jeśli namierzycie Waszym zdaniem sensowną rafkę, warto jest zbliżyć się do przelewu i spędzić dłuższą chwilę na obserwacji strefy napływowej na zalaną część rafy. Jeśli nie narobiliście zbędnego hałasu na kamieniach to kilkanaście minut wystarczy by przekonać się czy rafę zamieszkują bolenie – uwaga, nawet, gdy nie widać ataków zazwyczaj przy rafie kręci się dyżurny 60tak, więc zawsze warto jest się przykładać do łowienia.
Przynęty na bolenia.
Brania zazwyczaj są widowiskowe!

 
Przynęty na bolenia.
... a po braniu zaczyna się jazda...



Po drugie sposób, – gdy znajdę opisaną wyżej miejscówkę, powoli, pochylając się lekko, wędruję po kamieniach tak daleko bym mógł obłowić zalaną końcówkę rafy graniczącą z ostro rwącym nurtem. Powoli, bez pośpiechu i nerwów.  Zaczynam od obławiania strefy napływowej wobler prowadzę szybkim tempem tak by przecinał nurt 10-15 metrów od kamienistego przelewu. 

...boleń z nurtu walczy naprawdę ostro...

... hamulec musi być dobrze wyregulowany...

Gdy nie mam brań z powierzchni zaczynam prowadzić wabik nieco wolniej tak by pracował w pół wody jednak pamiętać trzeba, że napierający w takich miejscach nurt bardzo szybko wpycha wobler w kamienie, więc na wolno prowadzenie zwyczajnie nie można sobie pozwolić. Jeśli w strefie napływowej nie ma brań. Rzucam tak by wobler przecinał kipel na końcówce rafy oraz przelew, w takich miejscach wabik musi być prowadzony bardzo szybko, chwila nieuwagi i przynęta grzęźnie w kamieniach, z których nie wyjdzie, ale w upalne lipcowe południe często zdarza się, że w przelewowej kipieli poczujecie potężne uderzenie i ostry, wspomagany siłą nurtu odjazd…

... emocje podczas holu są niesamowite!

... a ryby walczą ostro do ostatnich sekund...


...jeszcze chwila i sukces!



Po trzecie sprzęt – letnie bolenie z kamienistych raf wymagają konkretnego podejścia. Najlepsze usługi odda Wam długi kij 2,7-3m to rozsądne minimum przy szybkim prowadzeniu przynęty na płytkich końcówkach raf gdzie czasem mamy ledwie 30cm wody. Do tego kołowrotek wielkości 2500-3500 z bardzo dobrej, jakości żyłką 0,2mm – na kamienistych rafach używam tylko żyłek. No i przynęty… w sumie to temat rzeka, ale w tym roku kilka razy ładnie połowiłem na woblery Siek Siga 7-9cm (to optymalny rozmiar „rafowego wabika”), które stały się moimi podstawowymi przynętami na bolki.

Woblery na bolenia.
Sprzętu nie trzeba wiele, ale musi być sprawdzony.

Woblery na bolenia.
Siek Siga -mój tegoroczny numer 1.


W łowieniu boleni na kamieniskach nie ma wielkiej filozofii, kluczowe jest to by przemieszczając się na miejscówkę nie robić hałasu oraz obserwować wodę.  

Wobler na bolenia.
Rafowy 60-tak zawsze cieszy, a czasem w takich miejscach trafiaja się większe sztuki...



Połamania!

Komentarze

Copyright © Połamanie Kija