Dotknąć pstrąga z małej rzeczki



Jak dotknąć pstrąga??
Chciałbym podzielić się z Wami moimi praktycznymi przemyśleniami z pstrągowania, które adresuję do osób, chcących poznać pstrągi i dotknąć ich. Nie traktujcie proszę tego artykułu jak typowego poradnika, jest to bardziej zbiór obserwacji znad wody. Łowienie pstrągów to zajęcie dla pasjonatów, dlatego też jeśli macie zamiar zabierać ryby nie czytajcie tego tekstu, nie chciałbym by moje rady przyczynił y się do zabijania ryb. Zapraszam Was na cykl, w którym postaram się omówić takie aspekty pstrągowania jak sprzęt, miejsca, technika i przynęty. Łowię te piękne ryby od niedawna, ale tak jak wspomniałem wcześniej chcę się z Wami podzielić swoimi obserwacjami praktycznymi a nie tworzyć nowy kanon. W pierwszej części poruszę temat tego czym łowię i w jaki sposób dobieram łowiska i konkretne stanowiska, które obławiam.


Nasz zestaw musi łączyć finezję z zapasem mocy.
Każdy z elementów mojego zestawu ma swoje znaczenie i nie wynika z przypadku, ani też siły marketingu obecnych marek wędkarskich. Moja wędka – najbardziej istotny element - ma 2,30m długości. Niekiedy potrzebuję wychylić szczytówkę poza gałęzie drzew i krzewów, a w zimie, przy ujemnej temperaturze łatwiej jest mi utrzymać fragment mokrej żyłki, którego nie przewijam przez przelotki. Wędka jest szybka i sprężysta dzięki czemu czuję, co się dzieje z zestawem i łatwo jest mi podać przynętę krótkim ruchem, bardzo precyzyjnie - to niesamowicie istotne, niekiedy spomiędzy gałęzi muszę posłać przynętę w kwadrat o wymiarach poniżej metra. Jeśli chciałbym częściej jigować, używał bym wędki krótszej, którą to posiadam, jednak typowym skokiem posługuję się sporadycznie, stąd wybór w 90% przypadków pada na dłuższy kijek. Jak zapewne wiecie od innych wędkarzy, pomimo że kijek jest szybki i sprężysty, musi wchodzić w ugięcie podczas holu ryby, służy to utrzymaniu pstrąga, aby nie spadła podczas zrywów i szybkich ruchów, a także celem ograniczenia naprężeń naszej linki. Najlepiej gdy pod rybą wędzisko pracuje na całej swej długości.

Drugim elementem jest kołowrotek, de facto tutaj wymagania są standardowe: trwały, równo pracujący, z precyzyjnym hamulcem. W przeciwieństwie do większości wędkarzy preferuję młynki o rozmiarze szpuli 3000 lub 4000. Takim sprzętem łatwiej wyważyć wędkę bez stosowania dodatkowych obciążeń, nie jestem zmuszony do dźwigania szczytówki. Dodatkowo z szerszej szpuli łatwiej zsuwa się żyłka w trakcie rzutu przynętą o masie nie przekraczającej kilku gram, a często poniżej 2 czy nawet 1g. Dla uzmysłowienia – nawińcie żyłkę na puszkę po farbie w sprayu, a drugą na ołówek. Jeśli chcecie możecie sprawdzić która schodzi swobodniej, stąd rozmiar 1000 nie jest dla mnie.
2,5kg to naprawdę dużo jeśli nasz zestaw jest odpowiednio zestrojony.
Trzeci składnik, moim zdaniem istotniejszy niż ten drugi – linka. Dla mnie jest to wyłącznie żyłka, zwykle o średnicy 0,14-0,16mm. Żyłka dodatkowo amortyzuje zrywy ryby, zapobiega spinaniu się zdobyczy, nie niesie na swojej powierzchni tyle wody, co w czasie mrozu jest kluczowe. Jej średnica pozwala przy wykonaniu niewielkiego ruchu wędki posłać przynętę odpowiednio daleko i celnie, łatwiej niż plecionkę napniemy ją w nurcie, zwłaszcza gdy towarzyszy nam wiatr. A jeśli chcę wykonać podbicie główki jigowej? Ciężar przynęty jest niewielki , podobnie jak dystans na którym łowię, a łowisko płytkie, toteż żyłka nie rozciąga się nadmiernie podczas wykonywanych ruchów. Spytacie o wytrzymałość? Dzięki wspomnianej wędce, nie musi posiadać astronomicznej wartości, aby dość spokojnie dało się wyholować rybę powyżej 50cm. I uprzedzę w tym momencie zarzuty, nie wymaga to męczenia rybki nad wyraz długą walką. Nie widzę jak dotąd powodów, by męczyć się z powrozem o średnicy rzędu 0.22 lub większej, gdyż jak dotąd żaden kropkowaniec nie urwał mojego zestawu, zresztą próba wykorzystania w pełni wytrzymałości takiej linki zakończyła by się prawdopodobnie ,,śmiercią” mojej wędki. O tym co na końcu żyłki napisze w kolejnej części artykułu.

Tak wyglądają rzeczki, w których staram się dotknąć pstrąga.
Przejdźmy do łowisk, miejsc i stanowisk. Odwiedzam, rzeki położone na terenach nizinnych o statusie wód górskich. Tego typu łowiska można znaleźć w wielu zakątkach kraju. Moim zdaniem wody takie można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to rzeczki o szerokości koryta od 1 do kilku metrów i głębokości od 20-50cm z zagłębieniami i rynnami, w których głębokość potrafi przekraczać metr, w takich ciekach woda czasami bywa lekko trącona. Druga to rzeczki gdzie wody jest dosłownie po kostki, a dołeczków i rynien niewiele, zaś woda jest z reguły krystalicznie czysta. Ja odwiedzam najczęściej te odrobinę głębsze, w tych drugich żyją niekiedy potężne ryby, jednak eksploracja ich jest dla mnie na chwilę obecną dużym wyzwaniem, toteż zapoznaję się z nimi stopniowo. Te pierwszej kategorii rzeczki są jednak i tak bardzo wymagające. Przypominam, że woda sięga do kolan, a szerokość koryta to jedna, dwie długości wędki, niekiedy 10m.
Dorodny pstrąg złowiony ok 6 rano w Niedzielę Wielkanocną.
Jak wybrać taką rzeczkę? Najlepiej popytać znajomych i nie znajomych. Tutaj uwaga - jeśli usłyszymy od kilku lub wielu osób, że w danej rzece można złowić piękne ryby – to bardzo zły znak! Woda jest prawdopodobnie obciążona dużą presją wędkarską, co zdecydowanie zmniejsza nasze szanse na ciekawą zdobycz. Najlepiej jeśli pojedyncza osoba wspomni, że w rzece A złowiła kiedyś kropkowanego zbója, ale w okolicznych sklepach wędkarskich, ani mediach społecznościowych nie huczą informacje typu: ,,w rzece A pływają wielkie pstrągi!”. Tak więc wszelkie Parsęty i inne Supraśle nie są łatwymi łowiskami, nawet jeśli ,,siedzi w nich pstrąg na pstrągu”.Rzek, gdzie ,,pływają wielkie pstrągi” nie musimy jednak dyskwalifikować. Można łowić z sukcesami również na nich. Najlepiej wybrać się w miejsca, które są trudniej dostępne. Po drugie nasze szanse na takiej rzece rosną w święta albo w środku tygodnia. Najtrudniej będziemy mieli w weekendy.

Za leżącą w wodzie gałęzią często jest odrobinę głębiej.

Zewnętrzna burta łuku jest często bardziej stroma i bywa kryjówką pstrąga.

Jak zaś wybrać obławiane miejsce? Wszyscy pstrągarze mówią o dołkach. Trochę w tym prawdy jest, ale moje potokowce z reguły nie siedzą w samych dołkach, na dole, w głębi. Często stoją przy skarpie tego zagłębienia. Takie miejsca można odnaleźć przy tamach utworzonych często przez bobry lub na skutek zbierających się gałęzi na konarze obalonego drzewa, może to być podmyty korzeń drzewa rosnącego tuż nad brzegiem. Często są to pojedyncze, niezbyt duże gałęzie płożące się w wodzie, za którymi tworzy się zagłębienie. Bardzo często obławiam również łuki i meandry rzek. Zewnętrzne burty są z reguły znacznie głębsze, a do skarpy lubi się przykleić kropek. Uwaga! Nie jest tak, że duży dołek to duży pstrąg! Często w maleńkiej jamce możemy spotkać piękną rybę.

Wiecie już co zabieram ze sobą nad wodę i jakie miejsca odwiedzam, zapraszam na kolejne 2 części, w których napiszę o przynętach, zachowaniu na łowisku i technice łowienia.

Komentarze

Copyright © Połamanie Kija