Zwycięski tekst konkursowy - Trzeźwym spojrzeniem o pasji... czyli historia zwykłej dziewczyny, zakochanej w wędkarstwie.


Zapraszam Was do przeczytania tekstu, który zwyciężył w konkursie na facebookowej grupie Łączy nas Wędkarstwo autorstwa Dominiki Topolewskiej.

Wpadajcie też na grupę po kolejne konkursy:
https://www.facebook.com/groups/1157144964403554/



Początek.
Każdy kiedyś coś zaczynał. Małe dziecko uczy się chodzić. Uczeń rozpoczyna edukację. Człowiek w wyniku wypadku i utraty kończyny uczy się życia na nowo. Ktoś odkrywa, że interesują go przedmioty ścisłe i wybiera się na studia biochemiczne. Mnie interesuje to, ale Ciebie coś innego. I jest to wspaniałe, bo nie ma takiej dziedziny życia, hobby, które interesowałoby każdego tak samo. Skoro różnorodność poglądów i zainteresowań jest tak szeroka, oznacza to, że w każdym hobby jest coś ciekawego. Można mieć swoje zdanie, ale nigdy nie mówić, że jakieś hobby jest po prostu głupie. Moją pasją jest wędkarstwo.






Najlepsza siostra.
Zawsze, od kiedy tylko sięgam pamięcią uwielbiałam spędzać czas na powietrzu. Robić cokolwiek, byleby nie siedzieć w domu. Jako nastolatka, zaczęłam obserwować moją starszą siostrę, która godzinami oglądała filmy o zasiadkach karpiowych. Serio miała na tym punkcie niezłego fioła, z resztą ma go do dziś. Wszystkiego nauczyła się sama. Wiązania haczyków, dobierania odpowiednich przynęt do warunków panujących nad wodą. Bardzo mi tym imponowała. W końcu zaczęłam jeździć z nią na ryby. Wstawałyśmy bardzo wcześnie, aby przypadkiem nikt nie zajął nam naszej "miejscówy”. Byłyśmy niebywałymi egzemplarzami, bo jak to? Kobiety na rybach? Teraz kobiety w wędkarstwie nie są niczym nadzwyczajnym, ale jakieś 10 lat temu, był to dosłownie szok. Żeby tego zdziwienia było mało, to prawdziwym absurdem było to jak dziewczyny mogą wyciągać jakieś ryby w wody. A ryby łowiłyśmy po prostu piękne! Leszcze, krąpie, złote karasie i liny, ach te liny, mają w sobie coś magicznego. Przez całe wakacje, dzień zaczynałyśmy z wędką w ręku. Nie straszne nam były poparzone plecy od słońca, słuchałyśmy obaw naszej mamy, że jeszcze ktoś na nas napadnie i nas zabije jak zobaczy dwie młode dziewczyny. Oj martwiła się o nas mamusia. Ale szczerze trzeba przyznać, że też martwiłabym się o moją córkę. Tamten czas, kiedy zaczynałam, tamto lato to piękne wspomnienia, do których często wracam. Nie dość, że przez spędzanie razem czasu, wzmocniła się siostrzana więź między nami, to zyskałam w siostrze najlepszą przyjaciółkę!



Rodzina.
Koniec lata- wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Człowiek wraca do pracy, uczeń do szkoły. Wakacje- tak szybko mijają, kiedy ma się coś sensownego do roboty, a na kolejne trzeba czekać długie miesiące. Siedząc w szkole, myślałam, na jakie przynęty możemy łowić za rok, jaką nęcić zanętą, pinki czy białe robaki lepiej się sprawdzą. Spędzałam z siostrą tak każde kolejne wakacje, aż do momentu, gdy poznałam swojego obecnego męża. Co w nim było wyjątkowego? To, że dzielił moją pasję! Oprócz tego, że wzajemnie mieliśmy siebie w głowie, w głowie były nam też ryby. Po latach wspólnego wędkowania wzięliśmy ślub, urodziło się nam dziecko. Czy może być coś wspanialszego? To ja Wam Powiem! Nie może! To taka fajna sprawa, mieć wspólne hobby (a nie tylko konto w banku).
Tego właśnie brakuje ludziom. Brakuje chęci do Tworzenia czegoś fajnego razem. W tych czasach wszyscy pędzą, skupiają się na sobie, w rękach mają telefony zamiast książek, wolny czas przesypiają zamiast wyjść na spacer. A taka pasja to coś pięknego! Argumenty? Proszę bardzo. Zamiast kisnąć w domu przed tv, bierzemy namiot, jedzenie i całą nasza trójką ruszamy na zasiadkę karpiową. Mamy ciszę, świeże powietrze, dziecko uczy się obcowania z przyrodą, a w nasze życie nie wkrada się rutyna. Nie narzekam, że mąż wychodzi znowu na ryby i nie robię mu awantury o nic, tylko ubieram się i idę z nim, lub pomagam mu się pakować, gdy idzie na męski wypad nad wodę, bo przecież to potrzebne każdemu facetowi. W sklepie wędkarskim kupujemy wszystko razem, ludzie patrzą na nas jak na kosmitów i dziwią się, że razem wybieramy akcesoria czy debatujemy nad doborem koloru gum. Ale żeby nie było tak kolorowo to są też sytuacje, gdy gula skacze mi w gardle, bo on wyciąga rybę za rybą, a ja zmieniam przynęty i nic (!!) żadnego strzału. Ryby to też loteria. Takie sytuacje uczą pokory i cierpliwości. Oj tak... Ci wędkarze to bardzo cierpliwi ludzie.


Nowe biodro-nowe życie.
Czas ucieka nieubłaganie. Nie wiemy, co może się wydarzyć. Nasze życie przeplatają pozytywne i negatywne jego aspekty. I tak jak w moim przypadku, niestety do negatywnych należy choroba. U mnie było to zwyrodnienie stawu biodrowego, choroba, z którą przegrałam walkę. Rozwijała się ona zbyt szybko i jedynym rozwiązaniem była operacja, polegająca na zastąpieniu mojego stawu biodrowego sztucznym. Tak, jestem szczęśliwą posiadaczką endoprotezy. Dlaczego o tym piszę? Jak ma się to do wędkarstwa? Nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo jak to mówią "diabeł tkwi w szczegółach", jestem osobą niepełnosprawną. Gram w drużynie mojego serdecznego przyjaciela Norberta Stolarczyka, który jest założycielem pięknej i rozwijającej się inicjatywy "Wędkarze Bez barier".  WBB ma na celu łamanie stereotypów oraz integrację środowiska wędkarskiego. Moja niepełnosprawność otworzyła mi drzwi, do świata nowego, innego niż znałam. Dzięki mojej dysfunkcji ruchu wzięłam udział w pierwszych takich zawodach w Polsce i Europie - " I zawodach spinningowych dla osób niepełnosprawnych z łodzi" odbywających się w pięknym i malowniczym Szczecinku. Wtedy byłam krótko przed operacją, więc ból mocno dawał o sobie znać. Poznałam tam ludzi, dla których wędkarstwo jest odskocznią od problemów życia codziennego, a oni z barierami zmagają się, na co dzień. Na pierwszy rzut oka widać było jak ogromną wiedzą na temat wędkarstwa dysponują uczestnicy. Mimo tego, że ryby nie współpracowały, mimo trudnych warunków panujących podczas trwania zawodów, nie poddawaliśmy się i tamtego dnia tworzyliśmy jedną wielką rodzinę. Prawdziwa wędkarska brać. Impreza ta pozwoliła mi wysnuć pewne przemyślenia. Mam chorą tylko jedną nogę, a tak narzekam na ból, na to, że nie mogę gonić za córką tak jak inne mamy, że nie śpię po nocach. Przecież mnie kiedyś naprawią, a oni? Osoby na wózkach, bez kończyn, sparaliżowane, dopiero mają ciężko. Ale trzeba im oddać... mają cholerne samozaparcie! W rozmowie przesympatyczni ludzie, z tak pięknymi śmiejącymi się oczami! Nie chciałam wracać do domu. Ciężko było się pożegnać, bardzo chciałam wtedy uściskać ich wszystkich! A jako osoba bardzo emocjonalna i ze skłonnością do empatii, dochodziłam do siebie przez długie dwa tygodnie. Dziękuję Norbik, za wszystko !


 Wędkarstwo to nie tylko sprzęt i akcesoria. Bardzo cenię każdą chwilę spędzoną nad wodą. Za nową przygodę, za lekcje cierpliwości, której wciąż mi brakuje. Za Wszystkie wschody i zachody słońca. Za zapach ziemi po burzy. Za to, że mogę na spokojnie i w ciszy przemyśleć sprawy życia codziennego. Za czas spędzony z rodziną, którego nikt mi nie zabierze. Za to, że wspominam piękne lata, kiedy zaczynałam swoją przygodę z wędką. Za to, że nauczyłam się tego, że ryby się wypuszcza, a nie zabiera do domu, aby ktoś inny miał radość taką jak ja. Pasja to coś wspaniałego. To "motor”, który napędza nasze życie, mobilizuje do działania, do starania się bycia jeszcze lepszym. Dla mnie? To łamanie granic moich słabości i sięganie granic możliwości.


Uwielbiam to!
Dominika Topolewska

Komentarze

Copyright © Połamanie Kija