Relacja z Sensas Challenge 2019
Analizując wyniki z
zawodów odbywających się tydzień wcześniej wywnioskowałem, że do zwycięstwa w
sektorze konieczne będzie złowienie około 6/7kg ryb. Przypadło mi stanowisko nr
71 czyli miejsce na krótkim brzegu, tuż obok miejsca zbiórki.
Czy było to dobre
stanowisko niestety nie wiem ale na pewno nie okazało się być złe. Łowiłem w
dwóch punktach- 5m bat oraz 12m tyczka. Teraz chciałbym żebyście wrócili do
tego artykułu >>>CZYTAJ TU<<< Znajdziecie tam zdanie o
tym, żeby nie podpalać się łowionymi przez innych bonusami i przeliczać, co
realnie daje trzymanie się swojej taktyki. Jeśli już przeczytaliście to wracamy
do zawodów.
Zacząłem od łowienia batem
i szło mi całkiem dobrze. Brania były delikatne, ale częste i regularne.
Początkowo łowiłem z niezłą skutecznością i jak na tą wodę trafiało mi się
sporo fajnej płotki i kilka leszczyków. Co więc poszło nie tak? Otóż kiedy ja
łowiłem sobie spokojnie drobne ryby wokół mnie rozpoczął się istny cyrk.
Zacinane ryby latały nad wodą, gumy zawodników odpalały na kilka metrów i
większość z nich trafiało do siatek moich rywali. Najśmieszniejsze w tym
wszystkim było to, że duży procent tych bonusów stanowiły ….tęczaki…
Trafiały się także jazie,
liny i leszcze. Oczywiście po czasie i na moim zestawie zagościła duża ryba.
Pech chciał, że na bacie wziął pstrąg, który z łatwością obciął przypon o
grubości 0,10mm. W momencie kiedy sąsiedzi mieli już po kilka bonusów ja
zgłupiałem, a styki w głowie chyba uległy przegrzaniu. Nagle zamiast odławiania
ryb w dobrym tempie ja po każdym kwadransie dobrego łowienia traciłem tyle samo
czasu na próby dobrania się do dużych ryb. Do wody leciały pinki, konopie,
czerwone robaki i wszelkie kombinacje zestawów. Oczywiście przyniosło to
minimalny efekt w postaci jazia i pstrąga, którego hol przy brzegu kolejny raz
zakończył się obcięciem przyponu.
Wynik taki był w moim
zasięgu nie tylko w przypadku wyholowania pstrągów, które straciłem w trakcie
tury ( 5szt!!!) ale przede wszystkim przy konsekwentnym realizowaniu taktyki.
Jakie popełniłem błędy?
- przede wszystkim miałem
za cienkie przypony do bata- oczywiście 700g leszcz, lin czy jaź byłby bez
problemu do wyjęcia na żyłce 0,10 jednak nie pstrąg- ryby te w swojej wadze nie
mają sobie równych. Ich nieprzewidywalność i agresja w zachowaniu sprawia, że
potrafią w ułamku sekundy zrobić wyjazd na kilka metrów a uzębienie pozwala
przetrzeć cienką żyłkę. Oczywiście brakło tutaj też szczęścia bo gdyby ryby te
nie łykały przynęty a zapinały się za wargę jak wyholować je byłoby
zdecydowanie łatwiej.
- łowienie skrótem- zawsze
w przypadku pojawienia się pod batem większych ryb przechodzę na skróta, tym
razem zrobiłem to dużo za późno
.- na koniec oczywiście
BRAK KONSEKWENCJI- mimo wielu lat doświadczeń zdobytych na różnych zawodach
dałem się wpuścić w straszny kanał. W zasięgu wzroku byłem jedynym regularnie
łowiącym drobnicę, ba udało mi się nawet wyselekcjonować przyzwoite płotki,
które co jakiś czas przeplatały leszczyki. Mimo to, jak amator dałem się
sprowokować holami dużych ryb. Niech przykładem będzie sąsiad, który łowiąc
chyba 8!!! bonusów ( naprawdę sporych) uzyskał wagę około 4700 a więc
nieznacznie większą od mojej.
Analizując na chłodno te
zawody doszedłem do wniosku, że łowiąc 4 godziny skrótem byłem w stanie złowić
spokojnie 250 płotek, pewnie około 30 niewielkich przyłowów i co najmniej
jednego pstrąga, co to mogło dać ? Spieszę z odpowiedzią- przynajmniej 7kg ryb… Oczywiście jest to
tylko luźna matematyka, ale po raz kolejny zawody bardzo boleśnie udowodniły
mi, że konsekwencja i wiara w swoją taktykę musi doprowadzić do sukcesu, a
próby robienia czegoś czego się nie umie (a ja dużych ryb łowić nie umiem)
kończą się dokładnie tak jak te zawody czyli źle. Oczywiście na zakończenie należy
się kilka ciepłych słów dla organizatora oraz zarządcy łowiska „no kill
wodociągi” ponieważ stworzono prawdopodobnie najbardziej obiecujące łowisko
zawodnicze w Polsce mieszczące spokojnie
120 osób. Rybostan jest całkiem okazały więc jak najbardziej woda jest godna
uwagi. Na pewno jeszcze tam wrócę!!
Połamania!
Łukasz Dąbrosiak.
Komentarze
Prześlij komentarz