Relacja z Sensas Challenge 2019



 Zawodniczy sezon 2019 rozpocząłem od zawodów Sensas Challenge w Częstochowie. Korzystając z rad kolegów oraz doświadczenia zdobytego na zeszłorocznym Pucharze Edmunda Gutkiewicza przygotowałem zanętę i taktykę, którymi nie będę zanudzał bo były one identyczne do takiej jaką znajdziecie w większości moich poprzednich artykułów. Spodziewałem się łowienia płoci, które aby zapewnić wysoką lokatę będą musiały być wsparte kilkunastoma leszczykami lub innymi rybami w przedziale 100-300pkt. Jakim mi poszło? Zapraszam na relację z zawodów, które odrobinę mnie zaskoczyły.

Analizując wyniki z zawodów odbywających się tydzień wcześniej wywnioskowałem, że do zwycięstwa w sektorze konieczne będzie złowienie około 6/7kg ryb. Przypadło mi stanowisko nr 71 czyli miejsce na krótkim brzegu, tuż obok miejsca zbiórki.

Czy było to dobre stanowisko niestety nie wiem ale na pewno nie okazało się być złe. Łowiłem w dwóch punktach- 5m bat oraz 12m tyczka. Teraz chciałbym żebyście wrócili do tego artykułu >>>CZYTAJ TU<<< Znajdziecie tam zdanie o tym, żeby nie podpalać się łowionymi przez innych bonusami i przeliczać, co realnie daje trzymanie się swojej taktyki. Jeśli już przeczytaliście to wracamy do zawodów.

Zacząłem od łowienia batem i szło mi całkiem dobrze. Brania były delikatne, ale częste i regularne. Początkowo łowiłem z niezłą skutecznością i jak na tą wodę trafiało mi się sporo fajnej płotki i kilka leszczyków. Co więc poszło nie tak? Otóż kiedy ja łowiłem sobie spokojnie drobne ryby wokół mnie rozpoczął się istny cyrk. Zacinane ryby latały nad wodą, gumy zawodników odpalały na kilka metrów i większość z nich trafiało do siatek moich rywali. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że duży procent tych bonusów stanowiły ….tęczaki…
Trafiały się także jazie, liny i leszcze. Oczywiście po czasie i na moim zestawie zagościła duża ryba. Pech chciał, że na bacie wziął pstrąg, który z łatwością obciął przypon o grubości 0,10mm. W momencie kiedy sąsiedzi mieli już po kilka bonusów ja zgłupiałem, a styki w głowie chyba uległy przegrzaniu. Nagle zamiast odławiania ryb w dobrym tempie ja po każdym kwadransie dobrego łowienia traciłem tyle samo czasu na próby dobrania się do dużych ryb. Do wody leciały pinki, konopie, czerwone robaki i wszelkie kombinacje zestawów. Oczywiście przyniosło to minimalny efekt w postaci jazia i pstrąga, którego hol przy brzegu kolejny raz zakończył się obcięciem przyponu.

 Co w tym czasie działo się na bacie ? Otóż płocie ciągle były w łowisku, co jakiś czas przeplatały się leszczykami i okoniami a także, niestety, pstrągami… Oczywiście  te ostatnie skutecznie rwały lub cięły przypony. Po 3 godzinach ( czyli po stracie prawie 2 godzin!!!) odpiąłem 6 elementów tyczki, odłożyłem na bok końcowe rury a rolki postawiłem blisko i postanowiłem łowić skrótem do końca. Efekt był zgodny z oczekiwaniami. Kilka średnich rybek i tempo niewiele wolniejsze od bata choć odniosłem wrażenie, że na niego brania były pewniejsze.

 Do tego w końcu udało się wyholować jednego tęczaka. Z dwoma bonusami i uśmiechem na twarzy zakończyłem zawody uznając je za totalną klapę spowodowaną brakiem bonusów jednak bez zawodu stwierdziłem, iż szans na wysoką lokatę w sektorze nie miałem. Waga okazała się być dla mnie bezlitosna ponieważ mimo tak dużej straty czasowej wypracowałem 4470g. Rozczarowanie przyniosły jednak wyniki zwycięzców sektora ponieważ wygraną zapewniło zaledwie 6440g. Rybami, które konkurenci holowali na długich topach i podbierali z bardzo długich podbieraków okazały się być byczki, leszczyki i inne ryby nie przekraczające 300g, a sposób holu spowodowany był bardzo cienkimi gumami montowanymi prawdopodobnie w 3elementach tyczki.


Wynik taki był w moim zasięgu nie tylko w przypadku wyholowania pstrągów, które straciłem w trakcie tury ( 5szt!!!) ale przede wszystkim przy konsekwentnym realizowaniu taktyki. Jakie popełniłem błędy?
- przede wszystkim miałem za cienkie przypony do bata- oczywiście 700g leszcz, lin czy jaź byłby bez problemu do wyjęcia na żyłce 0,10 jednak nie pstrąg- ryby te w swojej wadze nie mają sobie równych. Ich nieprzewidywalność i agresja w zachowaniu sprawia, że potrafią w ułamku sekundy zrobić wyjazd na kilka metrów a uzębienie pozwala przetrzeć cienką żyłkę. Oczywiście brakło tutaj też szczęścia bo gdyby ryby te nie łykały przynęty a zapinały się za wargę jak wyholować je byłoby zdecydowanie łatwiej.
- łowienie skrótem- zawsze w przypadku pojawienia się pod batem większych ryb przechodzę na skróta, tym razem zrobiłem to dużo za późno
.- na koniec oczywiście BRAK KONSEKWENCJI- mimo wielu lat doświadczeń zdobytych na różnych zawodach dałem się wpuścić w straszny kanał. W zasięgu wzroku byłem jedynym regularnie łowiącym drobnicę, ba udało mi się nawet wyselekcjonować przyzwoite płotki, które co jakiś czas przeplatały leszczyki. Mimo to, jak amator dałem się sprowokować holami dużych ryb. Niech przykładem będzie sąsiad, który łowiąc chyba 8!!! bonusów ( naprawdę sporych) uzyskał wagę około 4700 a więc nieznacznie większą od mojej.

Analizując na chłodno te zawody doszedłem do wniosku, że łowiąc 4 godziny skrótem byłem w stanie złowić spokojnie 250 płotek, pewnie około 30 niewielkich przyłowów i co najmniej jednego pstrąga, co to mogło dać ? Spieszę z odpowiedzią-  przynajmniej 7kg ryb… Oczywiście jest to tylko luźna matematyka, ale po raz kolejny zawody bardzo boleśnie udowodniły mi, że konsekwencja i wiara w swoją taktykę musi doprowadzić do sukcesu, a próby robienia czegoś czego się nie umie (a ja dużych ryb łowić nie umiem) kończą się dokładnie tak jak te zawody czyli źle. Oczywiście na zakończenie należy się kilka ciepłych słów dla organizatora oraz zarządcy łowiska „no kill wodociągi” ponieważ stworzono prawdopodobnie najbardziej obiecujące łowisko zawodnicze w Polsce mieszczące  spokojnie 120 osób. Rybostan jest całkiem okazały więc jak najbardziej woda jest godna uwagi. Na pewno jeszcze tam wrócę!!

Połamania!
Łukasz Dąbrosiak.

Komentarze

Copyright © Połamanie Kija