Dotknąć pstrąga z małej rzeki. cz2.

Jak dotknąć pstrąga to naprawdę poważne pytanie.

Zgodnie z obietnicą zapraszam na drugą część mojego pstrągowego cyklu. Dzisiaj słów kilka o tym - jak udaje mi się podejść te kropkowane drapieżniki i za pomocą, jakich wabików to czynię.


Pstrągowy klimat jest "niepodrabialny".
Bardzo ważnym czynnikiem jest nasz strój. Musi spełniać dwa podstawowe zadania: chronić nas przed czynnikami pogodowymi oraz nie ostrzegać ryb o naszej obecności. Musi być nam ciepło i zabezpieczyć nas przed wilgocią z powietrza i roślinności, która nas otacza. Warto ustrzec się przed podarciem naszego ubrania. Druga sprawa to nasze barwy bojowe. Nie musi to być moro, warto po prostu używać wierzchniej odzieży o barwach stonowanych. Często spotykamy koszulki klubowe, które mają podstawowe barwy dość rażące, obowiązkowo napisy atakują oczy czerwienią czy innym niebieskim fluo. Z dobrego serca odradzam ubieranie takowych.
Majowa rzeka kusi zielenią.
Piszę tekst w maju, ale pstrągi łowię od początku sezonu, czyli już w styczniu (okres ochronny pstrąga w zależności od okręgu kończy się z końcem grudnia, bądź stycznia). Wtedy też można z powodzeniem spotkać kropki. W tym okresie warto ubrać się ciepło, ale wygodnie. Najbardziej kluczowe jest moim zdaniem obuwie. I tu rozwiązanie widzę właściwie jedno: sznurowane gumowce z pianki z wkładką. Są bardzo ciepłe, nieprzemakalne, nie ślizgają się, dzięki sznurowaniu dobrze trzymają się nogi i nie musimy się martwić, że gumiak zostanie w błocie i co szalenie istotne, śnieg nie wpada do kostek, ani nie namakają od niego. Pozostała część zimowego ubioru zależy czy jest tęgi mróz, czy pada deszcz, a może śnieg. Tu dowolność jest spora, odradzam jednak strój w stylu świętego Mikołaja.

Łowienie w zimie to świetna okazja, by poznać pstrągi, ale też nacieszyć oczy pięknymi widokami.
Warto się porządnie zabezpieczyć by nie zakończyć wypadu przedwcześnie.
Mamy upatrzone stanowisko w sposób opisany w epizodzie pierwszym. Trzeba podejść do brzegu i złowić rybę. I tu jawi się problem, bo w większości przypadków swoje szanse zaprzepaszczałem już na tym etapie. Jak to zrobić? Po pierwsze róbmy to powoli, dobrze jest podpatrzeć kogoś, kto już trochę się za tymi rybkami ugania. Z reguły nawet, jeśli wydaje się nam, że podchodzimy powoli i płynnie, to nam się właśnie wydaje… Warto skupić się nad każdym krokiem, starajmy się nie nadeptywać na suche gałązki, które trzeszczą, ale najważniejsze – nie potykajmy się. Jeśli uratujesz się przed upadkiem - to twoje ruchy będą tak gwałtowne, że jak mawiają starożytni Rosjanie – „popij wodą”. Jesteśmy na brzegu, co teraz? Jeśli stoi drzewo możemy się za nim nieco schować, ale jeszcze nie czas. Zaczynasz i potrzebujesz podać przynętę spokojnym ruchem, bez doświadczenia na zakrzaczonej „miejscówce” będzie nam ciężko o wykonanie miękkiego rzutu. Dlatego może nie wychodźmy na tak zwane „patelnie”, ale nie przesadzajmy też z „dżunglą”, zwłaszcza, jeśli jest przedwiośnie, jest pochmurno i podeszliśmy do brzegu, zgodnie ze wskazówkami z kilku linijek wyżej. Przynętę podaję niemal wyłącznie podrzucając, ruch wędki jest krótki (np. 20cm), a jeśli nieco dłuższy to bardzo miękki i dość wolny. Nigdy nie zarzucam zza siebie.  Jeśli łowię w mróz, to po podaniu staram się utrzymać żyłkę nad wodą, ten metrowy odcinek pracujący w wodzie, nie przewijam przez przelotki. Pozwala to usuwać lód z przelotek raz na kilkadziesiąt rzutów, a nie, co 3. Podaliśmy lekko przynętę, i mamy branie. Jeśli hol poszedł pomyślnie chwytamy za podbierak i podbieramy rybę. W moim okręgu stosowanie podbieraków jest obowiązkowe, – dlaczego? W trosce o te szlachetne zdobycze, aby mniej katować je w trakcie holu, a są nawet amatorzy, którzy by pstrąga próbowali wyciągać,, na windę”. Proszę wszystkich czytających, nie róbcie tego.
Udało się lub nie, chcemy zmienić miejsce. I tu kluczowa sprawa - odwracamy się i w sposób podobny do tego jak dotarliśmy, opuszczamy stanowisko. Uwaga odchodzimy prostopadle do brzegu. Dlaczego nie pod prąd jak radzi niejeden znany wędkarz? Bo szanujmy innych kolegów po kiju, którzy chcieliby dajmy na to łowić 20-30m obok, niedługo po nas, a nas te stanowisko sąsiednie nie interesuje.
Podbierak to podstawa szacunku do naszego przeciwnika.
Czuję się zobowiązany, aby zwrócić Wam uwagę na bardzo istotną sprawę. Jeśli wędkujecie nad rzekami o miękkim, mulistym bądź bagiennym dnie - nie wchodźcie do wody. Małe szanse, że poprawi to wasz wynik, a w sposób istotny zakłócicie równowagę we fragmencie tego małego ekosystemu na kilka dni, utrudniając tym samym łowienie innym wędkarzom. Szanujmy się nawzajem.

Wabików spinningowych, na, które można złowić pstrągi jest multum. Ja stosuję wahadłówki, przynęty gumowe, woblery rzadziej obrotówki. Co prawda nie używałem jeszcze, ale dość popularne są t.zw. microjigi. Przy sięganiu po jakąkolwiek przynętę pamiętajmy jedno – pod prąd praca jest mocniejsza, z prądem ulega wyciszeniu. A najważniejsze, używajmy haków i kotwic bezzadziorowych, bądź pozbądźmy się zadziorów sami.

Zacznijmy od wahadłówek. W moim pudełku są różne modele, w różnych kolorach, są to przynęty ręcznej roboty, wyszukane, jak dotąd nie spotkałem odpowiednio małych blaszek produkcji seryjnej, które by były tak przemyślane. Mało tego, takich przynęt seryjnej produkcji, o gabarytach rzędu 30-40mm w sklepach jest jak na lekarstwo. Do wahadełek stosuję wyłącznie agrafki bez krętlika, to ważne, krętlik może spowodować niejednokrotnie wejście w niepożądany ruch obrotowy. Do głównych cech tej przynęty należy stosunkowo spory ciężar, ponadto są tonące, zaś opór w wodzie powoduje ich wynoszenie się ku powierzchni wody. Zalety wahadłówek jak i innych wabików rozwinę w osobnym cyklu.
Zestaw sprawdzonych wahadełek. 
Druga grupa to przynęty gumowe. Stosuję głównie te od 3-5cm, z rzadka większe. Najczęściej są to smukłe kopytka lub twistery, od czasu do czasu również jaskółki. Ciężar główek to 1,5-4g. Gumeczki można szybko prowadzić z prądem (ruch unosi je ku górze), lub wolniej pod prąd, możemy skakać, dają nam spory wachlarz manewrów. Kopytka potrzebują więcej przestrzeni by zapracować, twistery mniej, zaś jaskółki minimalną jej ilość.
Gumki, na które łowię.
Trzecie są woblery, które najczęściej funkcjonują przeciwnie do wyżej wymienionych. Napotykając na opór wody schodzą głębiej. Woblery, których używam nad wodami krainy pstrąga i lipienia mierzą od 3 do 7cm. Z sukcesami można łowić również na nieco większe, jednak mi się to do tej pory nie udawało. Używam raczej podłużnych konstrukcji, z rzadka stosuję pękate przynęty o bardzo agresywnej pracy.
Sprawdzone "w boju" woblery.
Poza wyżej wymienionymi do popularnych przynęt na pstrągi należą obrotówki, z reguły te w rozmiarach od 0 do 3. W obrotówkach możemy zmieniać, rozmiar, kształt paletki i rzecz jasna barwy. Wirówki są najbardziej ruchliwymi przynętami, jeśli chodzi o ruch względem własnej osi.
Obrotówki też warto mieć w pudełku.
Ponadto wyróżniamy też microjigi i muszki do stosowania na żyłce. Jak dotąd nie stosowałem tego typu przynęt, aczkolwiek wielu wędkarzy łowi na nie z sukcesami, toteż i mnie nie ominie sprawdzenie ich możliwości.

Połamania!

Marcin Działa - Z pamiętnika wiślaka.


 

Komentarze

Copyright © Połamanie Kija