Dotknąć pstrąga z małej rzeki. cz2.
Jak dotknąć pstrąga to naprawdę poważne pytanie. |
Zgodnie z obietnicą zapraszam na drugą część mojego
pstrągowego cyklu. Dzisiaj słów kilka o tym - jak udaje mi się podejść te
kropkowane drapieżniki i za pomocą, jakich wabików to czynię.
Pstrągowy klimat jest "niepodrabialny". |
Bardzo ważnym czynnikiem jest nasz strój. Musi spełniać dwa
podstawowe zadania: chronić nas przed czynnikami pogodowymi oraz nie ostrzegać
ryb o naszej obecności. Musi być nam ciepło i zabezpieczyć nas przed wilgocią z
powietrza i roślinności, która nas otacza. Warto ustrzec się przed podarciem
naszego ubrania. Druga sprawa to nasze barwy bojowe. Nie musi to być moro,
warto po prostu używać wierzchniej odzieży o barwach stonowanych. Często
spotykamy koszulki klubowe, które mają podstawowe barwy dość rażące,
obowiązkowo napisy atakują oczy czerwienią czy innym niebieskim fluo. Z dobrego
serca odradzam ubieranie takowych.
Majowa rzeka kusi zielenią. |
Łowienie w zimie to świetna okazja, by poznać pstrągi, ale też nacieszyć oczy pięknymi widokami. |
Warto się porządnie zabezpieczyć by nie zakończyć wypadu przedwcześnie. |
Mamy upatrzone stanowisko w sposób opisany w epizodzie
pierwszym. Trzeba podejść do brzegu i złowić rybę. I tu jawi się problem, bo w
większości przypadków swoje szanse zaprzepaszczałem już na tym etapie. Jak to
zrobić? Po pierwsze róbmy to powoli, dobrze jest podpatrzeć kogoś, kto już
trochę się za tymi rybkami ugania. Z reguły nawet, jeśli wydaje się nam, że
podchodzimy powoli i płynnie, to nam się właśnie wydaje… Warto skupić się nad
każdym krokiem, starajmy się nie nadeptywać na suche gałązki, które trzeszczą,
ale najważniejsze – nie potykajmy się. Jeśli uratujesz się przed upadkiem - to
twoje ruchy będą tak gwałtowne, że jak mawiają starożytni Rosjanie – „popij
wodą”. Jesteśmy na brzegu, co teraz? Jeśli stoi drzewo możemy się za nim nieco
schować, ale jeszcze nie czas. Zaczynasz i potrzebujesz podać przynętę
spokojnym ruchem, bez doświadczenia na zakrzaczonej „miejscówce” będzie nam
ciężko o wykonanie miękkiego rzutu. Dlatego może nie wychodźmy na tak zwane „patelnie”,
ale nie przesadzajmy też z „dżunglą”, zwłaszcza, jeśli jest przedwiośnie, jest
pochmurno i podeszliśmy do brzegu, zgodnie ze wskazówkami z kilku linijek
wyżej. Przynętę podaję niemal wyłącznie podrzucając, ruch wędki jest krótki
(np. 20cm), a jeśli nieco dłuższy to bardzo miękki i dość wolny. Nigdy nie
zarzucam zza siebie. Jeśli łowię w mróz,
to po podaniu staram się utrzymać żyłkę nad wodą, ten metrowy odcinek pracujący
w wodzie, nie przewijam przez przelotki. Pozwala to usuwać lód z przelotek raz
na kilkadziesiąt rzutów, a nie, co 3. Podaliśmy lekko przynętę, i mamy branie.
Jeśli hol poszedł pomyślnie chwytamy za podbierak i podbieramy rybę. W moim
okręgu stosowanie podbieraków jest obowiązkowe, – dlaczego? W trosce o te
szlachetne zdobycze, aby mniej katować je w trakcie holu, a są nawet amatorzy,
którzy by pstrąga próbowali wyciągać,, na windę”. Proszę wszystkich
czytających, nie róbcie tego.
Udało się lub nie, chcemy zmienić miejsce. I tu kluczowa
sprawa - odwracamy się i w sposób podobny do tego jak dotarliśmy, opuszczamy
stanowisko. Uwaga odchodzimy prostopadle do brzegu. Dlaczego nie pod prąd jak
radzi niejeden znany wędkarz? Bo szanujmy innych kolegów po kiju, którzy chcieliby
dajmy na to łowić 20-30m obok, niedługo po nas, a nas te stanowisko sąsiednie
nie interesuje.
Podbierak to podstawa szacunku do naszego przeciwnika. |
Czuję się zobowiązany, aby zwrócić Wam uwagę na bardzo
istotną sprawę. Jeśli wędkujecie nad rzekami o miękkim, mulistym bądź bagiennym
dnie - nie wchodźcie do wody. Małe szanse, że poprawi to wasz wynik, a w sposób
istotny zakłócicie równowagę we fragmencie tego małego ekosystemu na kilka dni,
utrudniając tym samym łowienie innym wędkarzom. Szanujmy się nawzajem.
Wabików spinningowych, na, które można złowić pstrągi jest
multum. Ja stosuję wahadłówki, przynęty gumowe, woblery rzadziej obrotówki. Co
prawda nie używałem jeszcze, ale dość popularne są t.zw. microjigi. Przy
sięganiu po jakąkolwiek przynętę pamiętajmy jedno – pod prąd praca jest
mocniejsza, z prądem ulega wyciszeniu. A najważniejsze, używajmy haków i kotwic
bezzadziorowych, bądź pozbądźmy się zadziorów sami.
Zacznijmy od wahadłówek. W moim pudełku są różne modele, w
różnych kolorach, są to przynęty ręcznej roboty, wyszukane, jak dotąd nie spotkałem
odpowiednio małych blaszek produkcji seryjnej, które by były tak przemyślane.
Mało tego, takich przynęt seryjnej produkcji, o gabarytach rzędu 30-40mm w
sklepach jest jak na lekarstwo. Do wahadełek stosuję wyłącznie agrafki bez
krętlika, to ważne, krętlik może spowodować niejednokrotnie wejście w
niepożądany ruch obrotowy. Do głównych cech tej przynęty należy stosunkowo
spory ciężar, ponadto są tonące, zaś opór w wodzie powoduje ich wynoszenie się
ku powierzchni wody. Zalety wahadłówek jak i innych wabików rozwinę w osobnym
cyklu.
Zestaw sprawdzonych wahadełek. |
Druga grupa to przynęty gumowe. Stosuję głównie te od 3-5cm,
z rzadka większe. Najczęściej są to smukłe kopytka lub twistery, od czasu do
czasu również jaskółki. Ciężar główek to 1,5-4g. Gumeczki można szybko
prowadzić z prądem (ruch unosi je ku górze), lub wolniej pod prąd, możemy
skakać, dają nam spory wachlarz manewrów. Kopytka potrzebują więcej przestrzeni
by zapracować, twistery mniej, zaś jaskółki minimalną jej ilość.
Gumki, na które łowię. |
Trzecie są woblery, które najczęściej funkcjonują przeciwnie
do wyżej wymienionych. Napotykając na opór wody schodzą głębiej. Woblery,
których używam nad wodami krainy pstrąga i lipienia mierzą od 3 do 7cm. Z
sukcesami można łowić również na nieco większe, jednak mi się to do tej pory
nie udawało. Używam raczej podłużnych konstrukcji, z rzadka stosuję pękate
przynęty o bardzo agresywnej pracy.
Sprawdzone "w boju" woblery. |
Poza wyżej wymienionymi do popularnych przynęt na pstrągi
należą obrotówki, z reguły te w rozmiarach od 0 do 3. W obrotówkach możemy
zmieniać, rozmiar, kształt paletki i rzecz jasna barwy. Wirówki są najbardziej
ruchliwymi przynętami, jeśli chodzi o ruch względem własnej osi.
Obrotówki też warto mieć w pudełku. |
Połamania!
Marcin Działa - Z pamiętnika wiślaka.
Komentarze
Prześlij komentarz