Złamać schemat i pokonać drapieżnika cz.1 okoń.
Wędkarstwo to sport
bardzo, ale to bardzo mocno podatny na mody. Dziś można to zaobserwować
szczególnie łatwo, dlatego że internet daje wręcz nieograniczone możliwości
wywierania wpływu, a wędkarze bardzo często łapią przynętę (reklamę) równie
chętnie, co głodny leszcz. W czym rzecz? Otóż moim zdaniem za bardzo dziś
skupiamy się na modnych metodach połowu i na sprzęcie, a za mało na tym, co
skuteczne. Chciałbym się z Wami podzielić wnioskami, które wyciągnąłem z kilku
tegorocznych wypraw gdzie zmiana przyzwyczajeń pozwoliła mi osiągnąć mały wędkarski
sukces czyli pokonać drapieżnika.
Nie wiem czy pamiętacie zamieszanie w naszych polskich wodach,
jakie kilka lat temu wywołały przynęty firmy Keitech. Dziś mówi się, że są to
klasyki, ale jeszcze nie tak dawno była to tajna, niesłychanie skuteczna broń,
którą posługiwała się garstka wędkarzy. Do czego zmierzam? Moim zdaniem dziś,
gdy na Keitechy łowią już wszyscy, wabiki te nie gwarantują spektakularnych
połowów, a często nawet stają się powodem naszej wędkarskiej niemocy i braku
efektów. Natomiast wędkarze stanowczo za często zamykają się w silikonowym
świecie i polując na okonie zupełnie nie zwracają uwagi na to, co dzieje się
aktualnie w łowisku uparcie próbując złowić coś na gumki. Owszem gumy są dobrą
przynętą, ale nie wolno zapominać o tym, że najlepszy wabik to ten, który jest
dobrze dobrany do łowiska i aktualnych gustów ryb. W ubiegłym roku trafiłem na
kilka bardzo ciekawych sytuacji, w których wyście poza schemat dało efekty. Ryby
nie zawsze wiedzą, co jest modne i próbując je łowić musimy o tym pamiętać.
Co zrobić gdy gumki dają tylko małe ryby? |
Zwiększenie kalibru gum nic nie pomaga... co robić? |
Przykład pierwszy. Lipiec, duże jezioro. Podczas
kilkudniowego pobytu nad jednym z mazurskich jezior nastawiłem się na okonie. Głównie,
dlatego, że miejscowi agenci donosili o dobrych braniach i namierzonych kilku
miejscach gdzie regularnie pojawiają się ryby 30+. Dwa lekkie kije, duży zestaw
różnego rodzaju gum i asortymentu do ich zbrojenia dawały mi pewność, że
połowię. Jednak już pierwszy dzień na wodzie pokazał, że moje założenia okazały
się błędne. Jaskółki, rippery, twistery, raczki, główki, czeburaszki, ciężkie,
lekkie… dawały tylko małe ryby. Drugiego dnia po sprawdzeniu kilkunastu
różnorodnych miejscówek zacząłem się zastanawiać, co zrobić by dobrać się do
tych większych. Ryby brały, ale były to okonie w przedziale 15-20cm, więc
drobiazg. Właściwie na ostatniej miejscówce, gdy spływaliśmy już do przystani
łowię pierwszego okonia pod 30cm…, który wypluwa uklejkę i to nie małą, bo
około 7cm. Zanim pokonamy kilometr, który dzieli nas od bazy w głowie mam już
plan na kolejne dwa dni. Ostatnie dni łowienia postanowiłem spędzić łowiąc na
większe gumy (7-8cm) i przynęty robiące w wodzie sporo hałasu. Zaczynam od
wirujących ogonków i okazuje się, że jest to przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Małe ryby znikają, a pojawiają się okonie 25-32cm, które mocno zagryzają różnego rodzaju wirujące ogonki prowadzone zarówno w opadzie przy dnie jak i w toni podobnie jak się to robi z jaskółkami. Co ciekawe gumki nawet te większe nadal nie dają ryb. W połowie ostatniego dnia rwę ostatnią przynętę tego typu i… wracam do łowienia maluchów na gumy. Większe ryby zupełnie olewają nawet najbardziej wyrafinowane silikony zbrojone w wolframowe czeburaszki w sześciu odcieniach seledynu.
Zmiana przyzwyczajeń otwiera wodę dla większych ryb! |
Małe ryby znikają, a pojawiają się okonie 25-32cm, które mocno zagryzają różnego rodzaju wirujące ogonki prowadzone zarówno w opadzie przy dnie jak i w toni podobnie jak się to robi z jaskółkami. Co ciekawe gumki nawet te większe nadal nie dają ryb. W połowie ostatniego dnia rwę ostatnią przynętę tego typu i… wracam do łowienia maluchów na gumy. Większe ryby zupełnie olewają nawet najbardziej wyrafinowane silikony zbrojone w wolframowe czeburaszki w sześciu odcieniach seledynu.
Miejska glinianka to łowisko trudne, które widziało już setki gum... |
Przykład drugi. Maj, mała głęboka glinianka. Łowisko
miejskie, ciekawe, ale też i trudne. O wodzie tej można powiedzieć wiele, ale
nie to, że ryby dają wędkarzom fory. Od czasu, gdy udało mi się tam złowić
pięknego okonia 39cm odwiedzam to łowisko głównie w poszukiwaniu garbusów.
Druga połowa maja 2018r na Mazowszu, dała nam bardzo ładną, upalną pogodę. Mające
trochę wolnego czasu odwiedzałem wodę przez kilka dni w tygodniu, o różnych
porach, próbując wstrzelić się w żerowanie ryb. Jako, że woda jest mała ( około
8ha) i głęboka (do 9m) już pierwszego dnia obskoczyłem wszystkie ciekawe
miejscówki i namierzyłem kilka met, w których były ryby. Na pierwszy ogień
leciały gumy, ryby pstrykały bardzo delikatnie i co prawda udało mi się złowić
kilka grubiutkich dłoniaków, ale nie były to wyniki, na które liczyłem.
Generalnie ryby żerowały w toni i przy powierzchni, co dość widowisko było
widać o świcie i późnym wieczorem. W takiej sytuacji wielu wędkarzy sięga po jaskółki
i to z sukcesem. Jednak okazało się, że próby złowienia żerujących na ławicach
narybku grubych okoni na różnego rodzaju jaskółki nie przynosiły efektów. W skrócie pierwszy dzień okoniowego polowania
zakończył się porażką i dość frustrującą obserwacją obżerających się grubych
okoni.
Chwila zastanowienia wieczorem i we wtorek przed świtem melduje się na miejscówce uzbrojony jedynie w pudełko z obrotówkami, w rozmiarach 2-4. Drobnica oczkuje około 20 metrów od brzegu i praktycznie równo ze wschodem słońca zaczyna się kolejna uczta garbatych. W takiej sytuacji wirówkami łowię podobnie jak jaskółkami, czyli prowadzę je z przerwami tak by opadały nie głębiej niż metr pod powierzchnię wody. Błystki, które wybieram MUSZĄ pracować w opadzie i tylko takich używam. Po drugie nigdy nie zaczynamy łowienia w takich miejscach od rzucania w samą ławicę drobiazgu, a obławiamy jej skraj. Do rzeczy, pierwszy rzut i od razu mocne branie, kijek bardzo fajnie gnie się głęboko… i ryba spada. Gdy dzięki polaroidom zobaczyłem holowanego okonia 30+ i odprowadzającego go zaciekawione cztery duże grubsze kabany na sekundę przestałem zwijać linkę i ryba spadła. Byłem przekonany, że po takiej akcji stado zniknie, ale bez większego przekonania rzucam raz jeszcze i po kilku obrotach… mocne walnięcie w opadającą blaszkę. Tym razem nie ma już miejsca na błędy i za chwilę grubas 33cm pozuje do zdjęcia.
Do końca tygodnia w namierzonych miejscach łowię kilkanaście ryb w przedziale 30-35cm. W międzyczasie próbuję też na jaskółki i inne gumy, ale bez większego rezultatu. Jako, że używam obrotówek z kotwiczkami bez zadziorów wszystkie ryby wracają do wody w świetnej kondycji i mam nadzieję, że spotkam się z nimi za rok.
Pudło pełne kolorowych gum to nie zawsze gwarancja sukcesu. |
Chwila zastanowienia wieczorem i we wtorek przed świtem melduje się na miejscówce uzbrojony jedynie w pudełko z obrotówkami, w rozmiarach 2-4. Drobnica oczkuje około 20 metrów od brzegu i praktycznie równo ze wschodem słońca zaczyna się kolejna uczta garbatych. W takiej sytuacji wirówkami łowię podobnie jak jaskółkami, czyli prowadzę je z przerwami tak by opadały nie głębiej niż metr pod powierzchnię wody. Błystki, które wybieram MUSZĄ pracować w opadzie i tylko takich używam. Po drugie nigdy nie zaczynamy łowienia w takich miejscach od rzucania w samą ławicę drobiazgu, a obławiamy jej skraj. Do rzeczy, pierwszy rzut i od razu mocne branie, kijek bardzo fajnie gnie się głęboko… i ryba spada. Gdy dzięki polaroidom zobaczyłem holowanego okonia 30+ i odprowadzającego go zaciekawione cztery duże grubsze kabany na sekundę przestałem zwijać linkę i ryba spadła. Byłem przekonany, że po takiej akcji stado zniknie, ale bez większego przekonania rzucam raz jeszcze i po kilku obrotach… mocne walnięcie w opadającą blaszkę. Tym razem nie ma już miejsca na błędy i za chwilę grubas 33cm pozuje do zdjęcia.
Pierwszy grubas po zmianie przynęty na blaszkę. |
Do końca tygodnia w namierzonych miejscach łowię kilkanaście ryb w przedziale 30-35cm. W międzyczasie próbuję też na jaskółki i inne gumy, ale bez większego rezultatu. Jako, że używam obrotówek z kotwiczkami bez zadziorów wszystkie ryby wracają do wody w świetnej kondycji i mam nadzieję, że spotkam się z nimi za rok.
Największy wirówkowy garb 2018r. |
Dwa opisane wyżej przykłady z ostatniego roku to dla mnie
dowód na to, że w wędkarstwie nie wolno się zamykać na schematy. Często bywa,
że niestandardowe działanie nad wodą daje nam szansę na naprawdę dobre wyniki.
Ryby nie wiedzą, co to mody, dlatego też zamiast zastanawiać się nad tym czy
nasza wędka ma przelotki odpowiedniej klasy powinniśmy więcej czasu poświęcać
na obserwację wody i wyciągać wnioski zarówno z zachowania ryb jak i z warunków,
w jakich je łowimy. W drugiej części artykułu opiszę wnioski z wypraw
szczupakowych gdzie zmiana pomysłu i utartej ścieżki dała mi dobre rezultaty.
Wędkarstwo to piękny sport, ale nasze wyniki i piękne
wspomnienia zależą w dużej mierze od naszej inwencji. Warto o tym pamiętać.
Połamania!
Połamania.
Wiesław Czajkowski.
Komentarze
Prześlij komentarz