Prasa vs YT?? Czyli jak odpowiednie dać rzeczy słowo...
Długo
planowany wolny dzień w środku tygodnia spędzam nie na łódce
lecz przed komputerem. Zamiast aktywnego szukania sandaczy gapię się
w okno i obserwuję strugi deszczu, które sieką w szybę z
zajadłością atakującego gumę zandera. Skoro miały być ryby to
poranek spędzam na przeglądaniu zawartości pudełek, układaniu
przynęt tak by wszystko było pod ręką. Gdy około południa
deszcz nie ma zamiaru zakończyć destrukcyjnej ofensywy na moje
wędkarskie plany odpuszczam wypad na zaporowe sandacze i siadam w
fotelu by poczytać zakupioną jakiś czas temu sierpniową porcję wędkarskiej prasy.
Lektura zajmuje mnie chwilę… może Internet, rosnący w siłę
wędkarscy vlogerzy dadzą mi to czego nie dała prasa? W sieci
zatrzymuję się na dłuższy czas, ale nie dlatego, że wciąga mnie
przekaz i treść. Powiem szczerze, sesja prasowo-internetowa
utwierdza mnie w przekonaniu, że po pierwsze nasza prasa bardzo
wolno zauważa, że świat się zmienia, a po drugie wędkarski YT po
okresie dynamicznego rozwoju nie potrafi nadążyć za początkowo
narzuconym tempem…
Niestrawna
przystawka – prasa.
Lektura
sierpniowych wydań naszych największych magazynów wędkarskich
(WŚ, WMH, WW) nie zajmuje zbyt wiele czasu. Prawdę mówiąc
większość tekstów nie wnosi do omawianych tematów ani nic nowego
ani (o zgrozo!) ciekawego. Wydawcy i redaktorzy najwyraźniej
zatrzymali się w bardzo wygodnym miejscu i wspierani przez
dystrybutorów sprzętu wędkarskiego, którzy ciągle kupują drogie
reklamy nie specjalnie mają ochotę na rewolucyjne zmiany. Ale do
rzeczy. Z sierpniowych artykułów, które warto przeczytać z
pewnością na uwagę zasługuje tekst Pawła Mireckiego (WMH), który
wyłamuje się z kręgu tekstów na ten sam temat i pisze o mojej
ulubionej przynęcie czyli wahadłówkach. Naprawdę polecam Wam
tekst „Wahadłówka na jeziorze”. Świetnie czyta się też
wywiad z Mateuszem Kalkowskim w serii „10 pytań do Mistrza”. W
ogóle mam wrażenie, że ekipa WMH dziś produkuje najlepsze teksty
w wędkarskiej prasie. W numerze sierpniowym na tle innych publikacji
wyróżniają się też „Refleksje pod koniec sezonu” W.
Stachniaka oraz „Mikrojigi, mikrolarwy...” M. Brzezika.
Sierpniowe WMH zdecydowanie wyróżnia się jakością tekstów.
Na
drugim miejscu postawiłbym odnowione WW, ale tego nie zrobię.
Niezłe artykuły „Rapa ze stojącej wody” K. Walickiego, „Oko
w oko ze szczupakiem” M. Pecyny czy „Namierzyć sandacza” S.
Kowalczyka tracą znaczenie przy rzeczy, która moim zdaniem w roku
2016 zdarzyć się nie powinna. Otóż mam na myśli nagrodę
miesiąca za pięknego szczupaka 130cm i KOMPROMITUJĄCE redakcję WW
zdjęcia tej ryby. Przy prezentacji łowcy nagrodzonego szczupaka
mamy zdjęcie na tle wody, natomiast w zestawieniu rekordów ten sam
łowca, z tym samym szczupakiem prezentuje się na tle żywopłotu i
drogi. Magia? A może po prostu tak wielka była chęć pokazania
pięknej ryby w rubryce Nagroda Miesiąca, że rozmarzony grafik
zapomniał o tym by oba zdjęcia miały takie samo tło...?? W czasie
gdy WW mocno promuje akcję Uwalniam Okazy takie działanie jest
ŻENUJĄCE. Czy naprawdę chodzi tylko o to sprzedaż? O reklamy? Czy
szacunek dla czytelnika jest już bez znaczenia? (Nie publikuję
tych zdjęć by nie naruszyć praw autorskich WW, ale jeśli nie
widzieliście magazynu na życzenie podeślę fotki. Do redakcji WW wysłałem kilka wiadomości z pytaniem, które zdjęcie jest autentyczne oraz jak ma się pokazywanie dwuznacznych fotek do akcji uwlaniam okazy - o odpowiedzi poinformuję Was w odzielnym wpisie)
Prawdę
mówiąc po tym co zobaczyłem w WW nie miałem już ochoty na prasę,
ale przeczytałem jeszcze WŚ, który niestety trochę nudzi.
Oczywiście jak zwykle klasą samą w sobie są wstępniaki J.
Kolendowicza oraz M. Szymańskiego tylko, że na dalszych stronach
magazynu robi się już zwyczajnie nijako. Honoru najlepszego pisma
wędkarskiego w Polsce bronią teksty „Z woblerkiem w pokrzywach”
D. Małysza oraz „Letnie przykosy” M. Szymańskiego.
Nasza wędkarska prasa dziś najwyraźniej ma
średnią ochotę na zmiany. Reklamy się sprzedają, gazety
najwyraźniej też więc zamiast walczyć o czytelnika dobrym tekstem
można ciągle powtarzać schematy i rok w rok pisać praktycznie o
tym samym. Gdyby nie porażająca rubryka Nagroda Miesiąca w WW podziedziałbym, że to ten magazyn dziś najlepiej odnajduje się w rzeczywistości, ściąga znane twarzy, ma własny bardzo dobrze kreowany kanał YT ... No cóż móże kiedyś...
Danie
główne – YouTube.
Radosna
twórczość naszych rodzimych vlogerów przybiera coraz bardziej
zabawne kształty. Niestety, ale powiedzieć trzeba głośno, że
chyba nikogo nie interesuje już kolejny domorosły filmowiec, który
tworzy produkcje znad lokalnego stawu czy rzeczki gdzie główną
rolę grają okonie wielkości palca. Moi drodzy trochę szacunku
dla siebie i widza. Rozumiem, że szczególnie młodym wędkarzom
własny kanał na YT jawi się jako sposób na szybki i spektakularny
sukces. Jednak nie tędy droga. By tworzyć dobre filmy, które
ogląda się z przyjemnością trzeba posiadać przynajmniej
podstawową wiedzę na temat filmowania i montażu, trzeba mieć
przysłowiowe oko do tego by przykuwające uwagę kadry same wpadały
przed obiektyw naszej kamery. No i przede wszystkim trzeba mieć
pomysł na film. Tymczasem większość wędkarskich kanałów na YT
prezentuje słabą jakość obrazu (najczęściej tworzonych za
pomocą najtańszych kamer sportowych), dramatyczną jakość dźwięku
i całkowity brak montażu. O pomysłach na film wspominał nie będę
bo to dla wielu twórców wydaje się być całkiem zbędne. Przecież
zawsze można zrobić sobie spacer po pokrzywach nad wodą,
opowiedzieć parę wyczytanych na forach komunałów na temat łowienia i pokazać
emocjonujący hol 15-to centymetrowego okonia…
Narzekam,
ale przecież w tych filmach przynajmniej coś się dzieje. A co z
twórcami, którzy nie łowią nic i cały film to tylko i wyłącznie
porażająca nuda? Powtórzę raz jeszcze – trochę szacunku dla
siebie i widza.
Nasz
wędkarski YouTube jest dziś w bardzo dziwnym miejscu. Z jednej
strony co chwila pojawiają się nowe kanały, których twórcy tak
do końca nie wiedzą nawet po co zaprzątają sobie głowę
tworzeniem wędkarskich filmów (zapomniałem… sukces, sława,
pieniądze…) a z drugiej te naprawdę dobre kanały stają się
coraz bardziej profesjonalne i to pod każdym względem. Tylko, że
profesjonalizacja ma też swoją ciemną stronę a jest nią dopiero
raczkujący, ale już zauważalny sponsoring. Niektórzy dystrybutorzy sprzętu
zauważyli, że filmy wędkarskie na YT ściągają naprawdę dużo
odbiorców i postanowili to wykorzystać. Natomiast vlogerzy bardzo
chętnie z propozycji korzystają tyle, że niewielu z nich robi to z
klasą. Chyba nikt nie traktuje poważnie vlogera, weźmy
wspomnianego już brodzącego w pokrzywach filmowca od małych
okonków, który opowiada z ogniem w oczach jaki to wspaniały,
rewelacyjny, genialny sprzęt otrzymał do testowania od firmy X. Ale on
ma przynajmniej zapał i dam sobie rękę odciąć, że jeszcze długo
będzie ten sprzęt wychwalał po niebiosa oby tylko współpraca
trwała. Są też inni, oni zamiast ognia w oczach spuszczają wzrok
i jakby mówili o przykrej chorobie wenerycznej opowiadają, że
używają tylko i wyłącznie świetnych i niezastąpionych agrafek i
krętlików firmy Y. Ludzie szanujcie i siebie i widza! Jeśli
wkładacie w kanał dużo pracy i praca ta zaczyna przynosić efekty,
które przekładają się na propozycje współpracy róbcie to
rzetelnie. O sprzęcie mówcie szczerze, zarówno o jego wadach jak i
zaletach bo Waszym największym kapitałem jest dziś nie
dystrybutor, który ofiarował sprzęt a widz. To widz Was oceni i to
widz stanowi o waszej sile. Celowo nie przytaczam tu konkretnych
kanałów YT, gdyż dobrze wiecie sami kto ma przysłowiowe parcie na
szkło a zapomina o elementarnej jakości swoich działań a kto
tworzy i rozwija się jednocześnie. Żeby jednak nie było, że
swoje opinie wyssałem z palca w kolejnym wpisie przedstawię te
kanały YT, które moim zdaniem zasługują na uwagę.
Tytułowa
konfrontacja prasy z vlogerami dziś kończy się typowym patem.
Prasa mimo tak koszmarnych wizerunkowo ruchów jak opisana sprawa ze
szczupakiem w związkowym WW nadal trzyma żelazną ręką rynek
reklam a rosnący w siłę vlogerzy ciągle pozostają tylko
amatorami, którzy pewnej granicy bez konkretnych pieniędzy nie
przekroczą nigdy. Czy to się zmieni? Za kilka lat pewnie tak, ale
mam nadzieję, że do tego czasu widz i czytelnik dopilnują by media
czy twórcy, którzy nie szanują swoich odbiorców nie szukały dla
siebie miejsca w mainstream’ie. Pamiętajcie, to my – odbiorcy
decydujemy o być albo nie być gazety czy vlogera. Zakup pisma czy
subskrypcja kanału YT powinna być decyzją przemyślaną i nie
powinniśmy wspierać tych, którzy nas odbiorców nie szanują.
Połamania
Kija!
C&R!
Cześć kolego blogerze. Przeczytałem cały tekst i jest bardzo ciekawy. Fajnie, że poruszasz wędkarstwo od kuchni, kiedy nie masz warunków do pójścia na ryby. Co do samego tekstu z niektórymi uwagami się zgadzam, a z innymi nie.
OdpowiedzUsuńCo do prasy wędkarskiej masz rację, że większość rzeczy to odgrzewane kotlety i trudno tutaj doczytać się czegoś ciekawe. Aczkolwiek (tutaj mówię z autopsji), trudno się dostać do owego magazynu z ulicy i zostać autorem. Trzeba się umieć sprzedać i mieć przede wszystkim duuużą siłę przebicia. Co skutkuję tym, że młody chłopak zakochany w pasji często napisałby coś ciekawszego, a czytamy to co czytamy. A reklamy cóż... trzeba na czymś zarabiać. To biznes w głównej mierze..
Co do YT niestety, ale nie zgodzę się z Tobą w pewnej kwestii. A mianowicie, to że słaby film, z małymi rybami czy też słabo zmontowany jest brakiem szacunku dla widza. Na dłuższą metę jak najbardziej, ale moim zdaniem od czegoś trzeba zacząć. Nawet najlepszych ytberów pierwsze filmy były chu..../ Ważne jest aby się rozwijać i tym można pokazać szacunek dla widza. A co do sponsorów. Cóż. Jak ktoś nie ma kasy, a chcę mieć sponsora to niestety musi w ten sposób reklamować. Nic nikomu nic za darmo nie da, a produkt X, dany wędkarzowi Y musi się zwrócić. Poza tym jest to w pewien sposób nobilitujące, a wręcz nazwę to trochę lansem być testerem, a co dopiero twarzą jakiejś marki. Jest to jakiś sukces. Jakby nie patrzeć.
Ciekawy blog i pierwszy tekst.
Pozdrawiam
Bartek
Przyłączam się do pochwał, bardzo solidnie napisany artykuł, przeczytałem z przyjemnością. Jeśli chodzi o samą dyskusję, wtrącę swoje trzy grosze... :) Zmontowałem już około 200 filmów o tematyce wędkarskiej, większość z nich opublikowałem na YT. Początki były oczywiście bardzo słabe jeśli chodzi o montaż i jakość, jak się dochodzi do wszystkiego samodzielnie, metodą prób i błędów, to rozwój kosztuje. Głównie górę czasu. Widzę wyraźnie na ile moje filmy poprawiły się przez półtora roku. I właśnie w tym mniej więcej momencie powstaje kwestia dalszego rozwoju. Jak zauważyliście, często kiedy ktoś osiągnie pewien pułap zostaje 'zdjęty' przez jakąś dużą wędkarską firmę, co nieuchronnie prowadzi do mniej lub bardziej nachalnego reklamowania sponsora... Na niektórych polskich kanałach zauważyłem również (podkreślam, to moja subiektywna opinia) tendencję do sztucznego uprofesjonalniania się (tak, właśnie wymyśliłem nowe słowo!). A to najczęściej zabija klimat, to za co widzowie ten kanał najbardziej cenili. Nie jest łatwo rozwijać się, a jednocześnie nie sprzedać/nie wypalić/nie zblazować się :) Koło się zamyka: nie chcesz kasy ze sponsoringu, musisz sam zapłacić za lepszy sprzęt. A tanie to nie jest. Jak żyć?!...;) Moją metodą są jasne priorytety: od początku wiedziałem co chcę pokazywać w filmach, tyle że staram się robić to w coraz lepszej jakości. Może to dobry sposób, może nie, czas pokaże :)
UsuńJeśli chodzi o prasę to nie jest tak trudno się do nie dostać. Zdarzyło mi się już publikować artykuły w WŚ - jeśli masz pomysł po prostu do nich wyślij gotowy artykuł, jeśli się spodoba masz dużą szansę na publikację.
OdpowiedzUsuńCo do YT- to problem tkwi właśnie w tym, że duża liczba vlogerów nie chce się rozwiajać i 2-3 lata po starcie nadla kręci filmiki kalkulatorem :-)
Świetny tekst, dzięki! :-) Dziennikarstwo spsiało, to fakt, chociaż istnieją jeszcze rzetelni dziennikarze, jak np. Dziennikarz śledczy Rafał Jeleń.
OdpowiedzUsuń